poniedziałek, 30 listopada 2015

10. #2 Lay x Suho - Zostań jeszcze chwilę


Jeszcze nie jest tak źle

     Wyszedłem z sali, ledwo trzymając się na kulach. Minąłem już pokój służbowy pielęgniarek, toaletę i szedłem właśnie do pokoju, gdzie mógłbym zrobić sobie kawę, ale kiedy miałem już złapać za klamkę... 
-Nic ci nie jest? - szybko przykucnął przy mnie jakiś chłopak. 
-Jeszcze żyję... - westchnąłem i rzuciłem w cholerę te kule.
  Naprawdę nie szło mi posługiwanie się nimi, wystarczyła jedna chwila bym tylko znalazł się z hukiem na ziemi. Młody w popłochu je podniósł i delikatnie oparł o ścianę, po czym wyciągnął do mnie rękę i serdecznie się uśmiechnął. Był szczęśliwy? Siedzi w szpitalu, może tu zostać nie wiadomo ile, może jest poważnie chory, a tak się zachowuje? Nie, naprawdę tego nie rozumiem...           Chwyciłem jego dłoń i wstałem powoli, lecz z małą trudnością, bo ciemnowłosy chłopak był dość drobny. Wsparłem się na jego ramieniu, a on wprowadził mnie do pokoju i usadowił na niebieskim krześle przy zielonym stoliku, a po chwili przyniósł moje kule. Rozejrzałem się po pokoju. Było tu sporo miejsca, może połowa sali gimnastycznej, ściany czerwono-fioletowe, podłoga pokryta gumoleum w kwiatki i roślinki, a to wszystko dopełniały białe meble kuchenne jak i również białe roboty kuchenne, moim zadaniem to nie było ciekawe zestawienie, bardzo nie ciekawe.... 
-Dziękuję... - wydusiłem wreszcie z siebie.
-Ale to nic~ - uśmiechnął się do mnie uroczo przekrzywiając lekko głowę na bok, w stronę lewego ramienia. 
      Miałem z nim o czymś rozmawiać? Sam do mnie podszedł, o nic go nie prosiłem. 
-Jak masz na imię? - ciągle mi się przyglądał. 
-Yixing... 
-A ja jestem Jun-myeon, ale pielęgniarki i większość innych pacjentów mówią do mnie też Suho - uśmiechnął się i podał mi rękę. 
    Wyciągnąłem dłoń i uścisnąłem ją delikatnie, naprawdę myślałem, że mogę mu coś zrobić nawet tym...
-Trochę dziwne imię...
-Wiem, już to słyszałem - roześmiał się. - Może dlatego, że jestem Koreańczykiem, a w Chinach jestem na badaniach... Przynieść ci coś do picia? - wstał. 
-Nie, już sobie poradzę.. - wyciągnąłem rękę po kule, ale Suho odsunął je ode mnie. 
-Pozwól, że ja to zrobię - powiedział trochę stanowczo. - Co ci przynieść?
-Chciałem napić się kawy... - patrzyłem na niego z ciągle zdziwiony. 
      Wstał i poszedł, wydawał mi się jakiś zgaszony... Za chwilę wrócił z moją kawą. 
-Co ci się stało? - przyglądał się mojemu kolanu. 
      Nie miał za grosz tupetu, ciekawski gówniarz. 
-A bardzo cię to obchodzi? - westchnąłem. 
-Tak - uśmiechnął się jak poprzednio, a ta dziwna aura jego stanowczości zniknęła. 
     Chwilę patrzyłem na niego z małym zażenowaniem, ale może trochę go wykorzystam, dla zabicia czasu. 
-Miałem mały wypadek i problem z kolanem... 
-Od tego się nie umiera - roześmiał się. 
      Ścisnąłem pięści, ale wreszcie nie wytrzymałem, przypadkiem rozlałem na stół nie naruszoną kawę. 
-Co ty możesz o tym wiedzieć?! Po co mam żyć, skoro nie będę mógł robić tego co kocham? Nie znasz mnie, więc nie pierdol jakichś głupot, gówniarzu. 
     Wstałem i chwyciłem za kule. Szedłem z nimi naprawdę dziwnie, ale nie umiałem, więc co się dziwić. Rzuciłem się z powrotem do łóżka i zawiesiłem nogę w górze. Cholera, naprawdę mnie wkurwił. 
      Kilka godzin potem przyszła moja mama w odwiedziny, oczywiście bez ojca. Przyniosła mi trochę owoców, jakiś sok i gazetę, żebym zbytnio się nie nudził. 
-Wiesz co, spotkałam pod twoim pokojem jakiegoś chłopca...
    Popatrzyłem na nią zaskoczony.
-Mówił, żebym przekazała ci, że przeprasza i tak dalej...
-Wpuść go tu... 
      Lekko się zdziwiła na te słowa, ale zrobiła tak jak prosiłem. 
-Myeon, to moja mama, mamo to Myeon... 
-Dzień dobry - uśmiechnął się do mojej mamy i podał jej rękę. 
-Witaj chłopcze - zrobiła to samo co on. 
     Niestety nie mogła zostać na długo, było już późno i zaraz miała ostatni pociąg do domu, więc musiałem zostać z młodym sam na sam. 
    Jak się okazało w sumie nie był taki zły. Dowiedziałem się, że jest tu już od 6 miesięcy, mieszka w Korei Południowej, choruje na serce - przy tym wątku wolał więcej nie mówić - oraz że jest tu zupełnie sam. Chyba źle go oceniłem na początku, nasza znajomość zapowiada się bardzo obiecująco, ale jedno mnie martwi...

//RIMA

piątek, 13 listopada 2015

9. #1 Lay x Suho - Zostań jeszcze chwilę

I znowu EXO xD Nie ma w nim tego, czego pewnie shipperzy pewnie by chcieli od razu, ale to takie małe wprowadzenie do dłuższej historii, także bądźcie cierpliwi~



Oddajcie mi marzenia

-Szybko! Przygotować blok operacyjny 17!
-Operujemy na miejscu! 
  Potem nie miałem już siły słuchać. Zamknąłem oczy i pozwoliłem, żeby ciemność zakryła mi oczy. Ale zaraz, właściwie co się stało? Pamiętam, że wracałem do domu po ciężkim treningu i nagle... Oj, to nie zapowiadało się dobrze...
  Miałem dziwny sen. Byłem w białym pokoju, z białymi meblami, ja sam też byłem ubrany na biało. Leżałem na łóżku, a na szafce obok mnie stały w białym wazonie żonkile. Ktoś zapukał do moich drzwi, na co krzyknąłem "Proszę!". Do pokoju wszedł niski chłopak, ubrany na czarno, miał ciemne włosy i przyznam, że trochę kobiecą urodę. Usiadł przy moim łóżku i chwilę rozmawialiśmy, po czym pocałował mnie w czoło, położył czarną różę obok żonkili i wyszedł bez słowa. A kiedy się już obudziłem leżałem na OIOMie. Podeszła do mnie pielęgniarka i wypytała o kilka rzeczy, po czym zawiadomiła lekarza i przewieźli mnie do pokoju. 
  Pokój jak pokój - drzwi, okna, szafa i inne duperele. Tutaj natomiast było jeszcze kilka sprzętów - kroplówka, do której mnie podłączyli zaraz po przeniesieniu na drugie łóżko. I właśnie zauważyłem jak z poręczy nad łóżkiem zwisa coś do trzymania kończyny, a obok łóżka są oparte kule... I właśnie zrozumiałem. 
-Co to do chuja pana jest?! - krzyknąłem patrząc na swoje ogipsowane i usztywnione kolano. 
-Proszę się uspokoić panie Yixing... 
-Jaki spokojny?! Żądam wyjaśnień! Natychmiast! 
-Już panu mówię, tylko proszę nie krzyczeć... Miał pan wypadek, bardzo poważny wypadek. Pamięta pan coś z tego? 
-Pamiętam tylko duży błysk światła, a potem pewnie straciłem przytomność... - zacisnąłem rękę na pościeli. 
-Tak, to światło to reflektory samochodu. Pijany kierowca stracił panowanie nad samochodem i przy zakręcie na śliskiej powierzchni wjechał na chodnik, którym pan szedł. Wjechał w pana tak mocno, że przygniótł pana kolano prawie do samej ściany sklepu. Na szczęście w porę znaleźliśmy dawcę rzepki i szybko pana operowaliśmy. 
-Ale... Co z moją karierą?! Tyle lat tańczyłem, żeby teraz zostać na wózku?! 
-O to proszę się nie martwić, zapewnimy panu taką rehabilitację, że bez problemu wróci pan do zawodu - lekarz wreszcie się uśmiechnął. 
  Westchnąłem głośno i opadłem na poduszkę. Pielęgniarka zawiesiła moją nogę na dziwnych szelkach w powietrzu, a ja leżałem i bez celu gapiłem się w sufit. Rehabilitacja oznaczała długie miesiące spędzone w szpitalu, a ja miałem już niedługo podpisać kontrakt. Boże, jeśli istniejesz, daj mi znak, że robisz mi to bo masz ku temu cel. 
  Chwilę potem przyjechali moi rodzice, żeby się wszystkiego dowiedzieć. Ojciec zawsze był przeciwny mojej pasji do tańca, on sam wolał znaleźć mi wygodną posadę w swojej firmie, chciał zrobić z niej interes rodzinny, abym przekazał ją potem swojemu dziecku. Mama wręcz przeciwnie, zawsze mnie wspierała, ale po cichu przed wiedzą ojca. Kiedy pierwszy raz weszli do mojej sali mama była na prawdę przejęta, rzuciła się w moją stronę i mocno przytuliła, obcałowała moją twarz i zalała pytaniami jak się czuję i takie tam. Natomiast ojciec... Heh, patrzył na mnie z miną 'Dobrze ci tak, może wreszcie się czegoś nauczysz...' i nic nie powiedział. 
-Jadę do pracy, mam ważne spotkanie - nawet nie spojrzał na mnie i mamę, patrzył na zegarek i bez pożegnania wyszedł. 
  Westchnąłem głośno i zamknąłem oczy. 
-Yixing, nie przejmuj się tym, wiesz, że zawsze masz u niego wsparcie... - pogłaskała mnie po włosach mama. 
-Wcale nie, nigdy go nie miałem. Rzucał mi tylko pieniędzmi przed nos i miałem sobie robić co chcę - lekko wtuliłem się w jej rękę. 
-Synku... - pocałowała mnie w głowę. 
-Kocham Cię mamo - uśmiechnąłem się do niej. 
  Nie był to szczery uśmiech i pewnie zauważyła, ale już nie chciała nic mówić. Jeszcze chwilę rozmawiałem z nią, a potem musiała iść do pracy. Mimo, że ojciec mówił jej, że mamy wystarczająco dużo pieniędzy, to ona nie chciała czuć się zbędna w domu i w dodatku utrzymywana, więc pracowała jako nauczycielka muzyki w podstawówce. Moja mama śpiewała pięknie, a do tego grała na fortepianie jak anioł, kiedy byłem mały - uwielbiałem jej słuchać. Miała podpisać kontrakt i zacząć solową karierę, ale wtedy poznała mojego ojca, a potem pojawiłem się ja i nie miała już czasu by to wszystko połączyć. Czasami obwiniam się, że zniszczyłem jej marzenia, ale wtedy mówi, że to ja byłem jej marzeniem... 
  Minęło już jakieś półtorej godziny od kiedy wyszła, a ja gapiłem się w blady sufit i zastanawiałem się nad swoim życiem. Co to dalej będzie? Czy na pewno uda mi się wrócić do formy? Wątpię, z kolanami zawsze ma się przerąbane... Nie zostaje mi nic innego niż walczyć. 
  Spojrzałem na kule i podniosłem się na łokciach, chyba czas zacząć się trochę uczyć...


//RIMA

piątek, 6 listopada 2015

8. Sehun x Luhan - Randkowanie na zimno

Witam~ Przepraszam, że dodanie tego trwało tak długo, ale ostatnimi czasy mam wiele do roboty i zostaje tak mało czasu na napisanie czegoś Q^Q. Chyba jako komedia nie wyszedł mi ten shot, ale mam nadzieję, że jako tako przypadnie Wam do gustu~



Randkowanie na zimno

-Luhan, chodź ze mną na randkę. 
-C-co?! 
Miło usłyszeć taki tekst z dupy od twojego kolegi z dormu, nie? I to jeszcze z samego rana, gdy jesteście sami w pokoju, półnadzy w swoich łóżkach, a ciało kolegi, które wygina się tak seksownie, pokazuje ten silnie umięśniony brzuch. 
-Nie będę powtarzał dwa razy, ruszaj dupę i idziemy - Sehun wyszedł z łóżka. 
-Ale... 
Nawet nie pozwolił mi dokończyć, kiedy wchodził do łazienki. Sehunnie zamknął za sobą drzwi, a ja wpakowałem się pod kołdrę, cały. Fala gorąca uderzyła mnie w twarz, dziwne dreszcze zaczęły przechodzić moje ciało no i to dziwne ukłucie w podbrzuszu... Czemu on zawsze tak mi robi? Kilka dni temu to na prawdę nie wiem o co mu chodziło... Rozmawiałem z Baekhyunem o tym co lubimy jeść, a Sehun następnego dnia kupił mi cały koszyk malin, no to to chyba nie jest normalne. 
Leżałem tak jeszcze chwilę, aż wreszcie postanowiłem się wygramolić z łóżka. Z racji tego, że Sehun zajął łazienkę musiałem iść do kolegów obok - Laya i Xiumina, Xiumin już od dłuższego czasu był na nogach, za to Lay spał sobie w najlepsze. Przywitałem się z hyungiem i pozwolił skorzystać mi ze swojej łazienki. Wziąłem szybki, chłodny prysznic, żeby się wreszcie rozbudzić i ubrałem się w szary sweterek i jasne rurki. Sięgnąłem po kosmetyczkę Xiumina i ogarnąłem swoją twarz, nakładając na nią lekki makijaż - w końcu wychodziłem z Sehunem na miasto, musiałem jakoś wyglądać, nie? Wyszedłem z łazienki i usiadłem obok Xiu na łóżku.
-Co jest jelonku? - pogładził mnie po plecach.
-Sehunnie jest jakiś dziwny - westchnąłem. - Właśnie zaprosił mnie na randkę, a ja nie wiem co mu siedzi w tym tęczowym łbie...
Xiumin cicho się zaśmiał.
-Zachowujesz się jak dzieciuch Luhannie. Jesteś od niego starszy, powinieneś wziąć sprawy w swoje ręce! Nie możesz wiecznie się zastanawiać o co mu chodzi, zapytaj go wprost, dasz radę - poklepał mnie mocno po ramieniu aż się za nie złapałem.
-Okey - uśmiechnąłem się  pełen pewności siebie poszedłem do pokoju.
-Sehun! Musimy po...
-Hm?
Ten koleś chyba robi to specjalnie.
-Ubierz się zboczeńcu! - rzuciłem go swoją bielizną, w której śpię, chyba zapadnę się pod ziemię...
-I kto tu jest zboczeńcem... - schylił się i podniósł moje bokserki. Wspominałem już, że był całkowicie nago?
Fuknąłem i odwróciłem się na pięcie.
-Zaczekam na dole! - popędziłem cały czerwony do salonu. 
Nagle moja cała odwaga i pewność siebie poszły się bujać gdzieś daleko, a ja zostałem tutaj i czekałem na młodego, wtedy Xiumin wyszedł z kuchni.
-Oj Luhan, Luhan... - westchnął. - Ty nigdy nie nauczysz się jak wytresować Oha, nie?
-Za-zamknij się! - zakryłem policzki swoimi dłońmi.
Już kończyłem ubierać buty kiedy Sehun do mnie podszedł i sięgnął po swój czarny płaszcz. Wyglądał w nim bardzo dorośle...
Wyszliśmy z dormu w ciszy. Długi czas nie wiedziałem co powiedzieć, myślałem, że Sehun zacznie coś mówić, ale na to się nie zanosiło. No kurde, w końcu to on mnie zaprosił! Tak według niego miała wyglądać randka? To współczuję jego dziewczynie...
-Poczekaj tu - rzucił i wszedł do jakiegoś sklepu i zostawił mnie tak samego. Zupełnie samego na tym zimnie.
Rozejrzałem się dookoła. Śnieg zaczął powoli spadać, młode parki przechodziły obok mnie, a moją uwagę skupiło duże lodowisko. Było tam zaledwie kilka osób, ale wyglądało to nieziemsko... Żółte, czerwone, zielone światełka ozdabiały barierki, było słychać cichą muzykę. Lód podświetlany od dołu był moim zdaniem najśliczniejszy, wyglądał dosłownie jak kryształ... 
-...han... Luhan... - poczułem ciepłą rękę na swoim prawym ramieniu.
-C-co? - popatrzyłem lekko zarumieniony na Sehuna.
-Chcesz tam iść? - podał mi Bubble Tea, którą zamówił specjalnie dla mnie.
-Nie, ja tak tylko... - chwycił mnie za rękę i poszliśmy w stronę lodowiska.
Delikatnie złapałem się jego ręki, natomiast on na luzie wplótł się w moje palce i zwarł nasze dłonie w jedno. Zamknąłem mocno oczy i czekałem tylko co będzie dalej. Dzięki Bogu było na tyle zimno, że mróz dopadł moje i tak już różowe policzki.
Przez głośno pulsujące uszy usłyszałem jak Sehun wypożycza nam łyżwy. Chwilę motałem się z zawiązaniem sznurowadeł aż Sehun nie kucnął przede mną i nie zawiązał mi ich mocno.
-Nie musisz... - pstryknąłem go lekko w czoło.
-Ale chcę - po skończeniu wstał i wyciągnął do mnie rękę.
-Sehuj... - mruknąłem pod nosem i podałem mu rękę, żeby wstać.
Kurcze, to trudniejsze niż myślałem... Kiedy weszliśmy na lód, automatycznie złapałem się barierki i puściłem rękę Sehuna.
-Nauczyć cię?
-Nie! Dam sobie radę! - pisnąłem i lekko ruszyłem nogami.
-Jak chcesz...
I to według niego jest randka? Dziękuję bardzo! Dzielnie stąpałem po lodzie, aż wreszcie udało mi się normalnie jechać. Uśmiechnąłem się do siebie i chciałem, żeby Sehun zobaczył, że mogę sobie poradzić bez niego... On w ogóle nie był zainteresowany. W dodatku jakaś dziewczyna się do niego przyczepiła i rozmawiali... Westchnąłem, zamknąłem oczy i w ciemno jechałem przed siebie. Nie wiedziałem jak długo już tak jadę, otworzyłem oczy i... Stałem na samym środku lodowiska. Nogi zrobiły mi się jak z waty, oddech mocno przyspieszył i ręką szukałem czegoś do złapania się, ale moja ręka spotkała się tylko z chłodnym powietrzem. Nagle poczułem ciepło na plecach, jakbym cały miał się roztopić, a moją rękę przeczesywał jakby ciepły wiosenny wiatr. A tak naprawdę to był Sehun.
-Luhannie, nie musisz się już bać... - szepnął mi na ucho, które połaskotał swoim ciepłym oddechem.
-Sehun, jesteś głupi...
Poczułem, że lekko się wzdrygnął kiedy podjeżdżaliśmy do barierki. Przyparł mnie do niej swoim ciałem, a ja byłem zmuszony patrzeć mu w oczy. Ewidentnie był zaskoczony.
-Zabierasz mnie na randkę... Ty w ogóle wiesz jak wygląda randka? Nie dbasz o mnie, nie zwracasz na mnie uwagi... Po co w ogóle mnie tu przywlokłeś, skoro nawet mnie nie...
Uniósł mój podbródek i złożył gorący pocałunek na moich ustach. Fala gorąca uderzyła mi do głowy i tym razem musiałem złapać się barierki jeszcze mocniej niż za pierwszym razem. Powoli się ode mnie odsunął.
-... kochasz... - dokończyłem i patrzyłem na niego szeroko rozwartymi oczami.
-Skąd ci to przyszło do głowy? - zdjął swoją czapkę i założył mi na głowę. Była zdecydowanie za duża.
-No bo... Zachowujesz się jak głupek... - schowałem twarz w jego płaszczu.
Nic na to nie odpowiedział tylko się zaśmiał i wziął mnie za rękę. Tego wieczoru już ani razu mnie nie puścił. Potem całowaliśmy się jeszcze wiele razy, aż nie zamknąłem oczu przy jego torsie kiedy wróciliśmy do domu i poszliśmy spać razem...


//RIMA