niedziela, 29 maja 2016

16. Randka z Tobą ♥ - Xiao

Trochę mi to zajęło, bo w dzień jestem ciągle zajęta, a czas by pisać mam tylko w nocy, ale oto jest xD. W pisaniu fluff'ów nie jestem najlepsza, ale dałam z siebie wszysko >.< Na życzenie xx빅토리아 , mam nadzieję, że się spodoba~! Miłego czytania :)






Randka z Tobą ♥


      Przyjechałem po ciebie punktualnie. Zawsze byłem na czas, tylko ty zawsze "troszeczkę" się spóźniałaś. Po kilku minutach dostałem od ciebie sms'a: "Przepraszam Oppa! >< Wejdź do środka, chwilę mi to jeszcze zajmie...". Westchnąłem cicho z uśmiechem i wysiadłem z auta. Podszedłem do drzwi i zadzwoniłem, otworzyła mi twoja mama.
-Witaj mały, ______ zaraz będzie~ -wpuściła mnie do środka. - Od kilku godzin nie może się wyszykować!
       Zaśmiałem się.
-Nie przeszkadza mi to, na nią poczekam zawsze - uśmiechnąłem się.
-Mmm, romantyk - pociągnęła mnie za policzek.
         W tym momencie wyszłaś ze swojego pokoju. Wyglądałaś uroczo jak zawsze, czarne buty na koturnie, krótka, czarna spódniczka, ciemna koszula i na to jeansowa katana.
-Nie patrz tak na mnie... - popatrzyłaś zawstydzona w ziemię.
-No dobrze, dobrze... Chodźmy - zaśmiałem się i wziąłem cię za rękę.
       Wyszliśmy z twojego domu i otworzyłem ci drzwi do swojego samochodu. To nie była nasza pierwsza randka, ale chciałem, żebyś każdą zapamiętała jako wyjątkową, od dawna ją planowałem.
-Gdzie jedziemy?
-Zobaczysz... - uśmiechnąłem się.
-Pooowiedz~
-Nie powiem...
        Popatrzyłaś na mnie smutno z dołu.
-Nie patrz tak, bo będę musiał ci powiedzieć... - odwróciłem wzrok.
-Ooppa... - powiedziałaś dalej wlepiając we mnie swoje śliczne oczka.
        Zatrzymałem się na czerwonym i delikatnie musnąłem twoje usta swoimi.
-Zobaczysz - powtórzyłem i znowu się uśmiechnąłem.
          Szybko odwróciłaś wzrok i wręcz przykleiłaś się do szyby. Widziałem w lusterku jak bardzo jesteś czerwona, zaśmiałem się cicho na ten widok. Resztę drogi spędziliśmy w ciszy. No prawie, ciągle ktoś pisał do ciebie smsy, trochę mnie to irytowało, ale nie chciałem zepsuć tego dnia moją głupią zazdrością...
-Gdzie my jesteśmy? - zapytałaś zaraz po tym jak zaparkowałem.
-Chodź - uśmiechnąłem się i wysiadłem, a ty razem ze mną.
-Jeju~ - popatrzyłaś na wielki napis "Wesołe miasteczko" tuż nad wejściem.
-Podoba ci się? - objąłem cię delikatnie w pasie.
-Tak~ - uśmiechnęłaś się i zrobiłaś dziubek, a ja delikatnie cię pocałowałem.
         Po chwili byliśmy już w środku, nie wiedziałaś gdzie popatrzeć.
-Gdzie najpierw? Może Tunel Miłości? Albo strzelanka, gdzie można wygrać ogromnego misia! - skakałaś dookoła mnie bardzo podekscytowana.
-Nieee, to by było za proste... Co powiesz na dom strachów? Albo Roller Caster? - uśmiechnąłem się szeroko, a ty lekko się wzdrygnęłaś.
-Możemy... - odwróciłaś wzrok.
- Ja cię obronię misia - musnąłem twoje czoło i wplotłem swoje palce w twoją dłoń.
-Na pewno? - nadymałaś policzki.
-Na pewno... - szepnąłem ci na ucho i lekko je musnąłem. Poczułem jak się wzdrygłaś.
           Poszliśmy najpierw do Domu Strachów. Był to wielki dom jednorodzinny, wyglądał jak ruina, ale w sumie o to chodziło. Weszliśmy do środka, a następnie skierowali nas na schody, które prowadziły w ciemność. Poczułem jak mocniej ściskasz moją rękę, na co odwzajemniłem ten gest.
-Wyjdźmy... - szepnęłaś.
-Mała, to dopiero początek -zaśmiałem się.
              Ledwo co weszliśmy na piętro, a już wybiegł na nas pierwszy duch. Pisnęłaś głośno, a ja przytuliłem cię delikatnie i poszliśmy dalej korytarzem. Po domu rozlegał się dźwięk organów i dzwonów. W momencie kiedy z szafy wyszło okropnie pokrwawione dziecko, krzyknąłem głośniej niż ty i wystraszony się w siebie wtuliłem. Zaczęłaś się cicho śmiać i pogłaskałaś mnie po głowie.
-A taki był odważny... - posłałaś mi złowieszczy uśmieszek.
-Jestem odważny... - odfuknąłem i wtuliłem się mocniej.
-Xiao... - objęłaś mój kark.
-Tak _____? - popatrzyłem ci w oczy.
- Dziękuję ci, że poświęcasz mi każdą wolną chwilę - uśmiechnęłaś się uroczo.
-Nie. To ja dziękuję, że chcesz być z kimś takim jak ja... - pochyliłem się i pocałowałem cię.
           W jednej chwili cały strach zniknął. Czułem, że jesteśmy tam tylko ty i ja i nikt poza nami. Objąłem cię mocniej w pasie i pogłębiłem pocałunek, a ty delikatnie się odwzajemniłaś. Wplotłaś rękę w moje włosy i stanęłaś lekko na palcach. Uśmiechnąłem się przez pocałunek i ostatni raz cię musnąłem. Potem poszliśmy dalej, ale już tak bardzo się nie baliśmy, wszystko było dla nas śmieszne. Wychodząc z Domu Stachów kupiłem ci jeszcze kawę, na którą miałaś ochotę.
-Popatrz~ - wskazałaś mi na strzelankę, o której mówiłaś wcześniej.
-Na prawdę chcesz takiego misia?
-Chcę!
-Skoro tak - uśmiechnąłem się i pociągnąłem cię w kierunki stoiska.
         Kupiłem trzy strzały, jeśli trafię - dostanę misia. Jeden. Dwa. Trzy. Shit...
-Poproszę kolejne trzy! - zapłaciłem i znów wziąłem strzelbę do ręki.
         Strzelałem, strzelałem i strzelałem... Nosz cholera jasna!
-Oppa, może już starczy...? - delikatnie wzięłaś mnie za rękę.
-Ja wygram tego misia, daj mi jeszcze chwilę! - burknąłem niezadowolony.
-Ale ja go nie potrzebuję... - pogłaskałaś mnie po policzku. - Wystarczy mi, że mam ciebie, nie musisz się aż TAK starać - zaśmiałaś się cicho.
          Westchnąłem głęboko. Oddałem strzelbę i wróciłem do ciebie bardzo zawiedziony.
-Co jest? - popatrzyłaś na mnie z dołu.
-To była część mojego planu... Wygrać ci tego misia...
-Planu? - zaśmiałaś się. - Xiao, kocham cię bez względu, czy każda randka będzie idealna czy nie. Najważniejsze, że jesteś w ogóle ze mną - uśmiechnęłaś się uroczo.
          Nigdy nie spodziewałem się, że powiesz mi coś takiego, ale naprawdę byłem szczęśliwy. Natychmiast cię objąłem mocno w pasie i pocałowałem. Ludzie gapili się na nas, ale ja miałem to gdzieś, w swoich ramionach trzymałem najwspanialszą dziewczynę na świecie, która już zawsze będzie należała do mnie. Kocham cię jak nigdy dotąd nikogo.
-L-ludzie patrzą... - lekko się odsunęłaś
-Niech patrzą - uśmiechnąłem się i znowu cię pocałowałem.
            Całowaliśmy się tak delikatnie jeszcze przez dłuższą chwilę, aż nagle nie odsunęłaś się cała zarumieniona.
-Chodźmy dalej...
-Dobrze, bae - zaśmiałem się i pociągnąłem cię w stronę Tunelu Miłości.

niedziela, 21 lutego 2016

15. #4 Lay x Suho - Zostań jeszcze chwilę

Przepraszam, że tak długo mi to zajęło ;; Mam nadzieję, że ten rozdział to zrekompensuje <3
Jeśli są jakiekolwiek błędy to serdecznie przepraszam :C


To zabolało, wiesz?

    Nigdy nie nalegałem, żeby Jun mówił mi o swojej chorobie, myślałem, że to nie jest takie ważne... A jednak. Waliło mnie to, że ma teraz badania, ma to wyjaśnić mi tu o teraz. Rzuciłem kule i kuśtykając szedłem do gabinetu lekarskiego trzymając w ręku papiery. Kurwa, akurat teraz musiało zaboleć mnie kolano. Ale szczerze to teraz miałem to gdzieś, szedłem tym gównianie małym zielonym korytarzem do tego gówniarza, żeby wyjaśnił mi te gówniane papiery.
-Panie Yixing! Co pan robi! - stanęła przede mną pielęgniarka.
-Proszę mnie zostawić! - próbowałem ją ominąć, ale jak na jej kobiece ciało miała dużo siły.
-Nie mogę Cię puścić w takim stanie... O co chodzi? - siłą posadziła mnie na białym krześle.
-O tego chłopaka co wygląda jak wyschnięty motyl...
   Chyba rozbawiło ją moje porównanie, ale kiedy wzięła ode mnie papiery już nie było jej do śmiechu. Otworzyła jakieś drzwi "tylko dla personelu" i wyjechała z czarnym wózkiem inwalidzkim.
-Nie rozmawiajmy o tym tutaj, proszę pójść ze mną...
   Westchnąłem głośno, może trochę nawet i przesadnie, ale byłem już ostro wkurzony. Usadowiłem się na wózku i pielęgniarka zawiozła mnie do mojego pokoju. Mijaliśmy salę, w której akurat był Jun na badaniu, nie miałem nawet siły tam spojrzeć.
   Wjechaliśmy do pokoju. Przeniosłem się na swoje łóżko i usiadłem patrząc wyczekująco na pielęgniarkę. Z jej plakietki wyczytałem, że nazywa się Song MeiLin. Była średniego wzrostu, coś koło metra sześćdziesięciu pięciu, była brunetką o długich, prostych włosach, strzelam, że miała 30 lat. Usiadła na przeciwko mnie i dokładniej przejrzała papiery, które zabrałem od Myeona.
-Nasz mały Koreańczyk naprawdę ciężko choruje, dlatego z koleżankami cieszyłyśmy się, że wreszcie znalazł kolegę... - uśmiechnęła się.
   Cieszyły się? A co my, jakaś chora telenowela?
-Proszę przejść do rzeczy - ponagliłem ją.
-Tak, tak. Wiem, że nasz mały ma arytmię serca, od dawna szukamy dla niego dawcy, ale jak do tej pory żaden przeszczep nie poszedł po myśli, a do tego ma hemofilię, więc każda operacja niesie ze sobą jeszcze większe zagrożenie...
   Aż zabrakło mi słów. Siedziałem i patrzyłem na nią z lekko rozchylonymi ustami. Rozumiem, że może Suho uważa, że za krótko się znamy i w ogóle, ale mógł mi chociaż wspomnieć, że to coś poważnego... Muszę z nim poważnie porozmawiać.
-Nie ma tu chyba nic więcej, czego chciałbyś się dowiedzieć oprócz listy badań i operacji, zdjęć, ale powinieneś to odnieść... - oddała mi papiery.
   Nic nie odpowiedziałem.
-Wspomniałeś wcześniej, że jest wyschniętym motylem, tak? - cicho się zaśmiała, nie bardzo chciałem już z nią rozmawiać, ale chociaż starała się przerwać tę głuchą ciszę.
-Tak...
-Dlaczego?
-No... Jest taki mały i chudy... Wygląda jakby był po prostu suchy... Właśnie, Suho - uśmiechnąłem się lekko.
-Suho?
-Nie, nic, proszę się tym nie przejmować.
-No skoro tak... - znowu się zaśmiała. - Pójdę już.
   Dobry pomysł.
-A, i jeszcze jedno - odwróciła się na pochodne. - Zostań z nim do końca - uśmiechnęła się i już wyszła.
   Do końca? Czy ona właśnie zasugerowała...? Ah, mam teraz tyle pytań w głowie naraz, nie jestem teraz w stanie ją ochrzanić... Chcę tylko, aby Suho skończył badania, wtedy będzie mi o wiele lepiej.
***
-Ah, tu jesteś - wszedł do mojego pokoju, uśmiechnięty.
   Siedziałem tyłem do niego na swoim łóżku i trzymałem jego papiery. Przeczytałem je już z 20 razy, ale nadal nie znalazłem odpowiedzi na wszystkie pytania, które mnie dręczą.
-Heej, mówię do ciebie... - poczułem jak wchodzi na łóżko i opiera brodę na moim ramieniu. - Skąd to masz? -wręcz wyrwał mi papiery z rąk i przycisną je do siebie. Zszedł z łóżka i odsunął się na kilka kroków.
-Kim JunMyeon, chyba musimy poważnie porozmawiać... - patrzyłem w ziemię, nie odwróciłem się, ale czułem, że to będzie dla niego ciężka rozmowa.

//RIMA

piątek, 12 lutego 2016

14. Minho x Jonghyun - Mój Mały

Hej tu Zeri. Opowiadanie dla @Kim SongEmi.
Mam nadzieję, że się spodoba :)

☆☆☆☆☆☆

Po zejściu ze sceny wszyscy byliśmy bardzo szczęśliwi, ponieważ właśnie zakończyliśmy naszą największą trasę po Japonii. Od tych kilku lat jako zespół wiele się zmieniło. Wszyscy bardzo dojrzeliśmy do roli idoli. Kibum zaczął nagle płakać i nikt nie wiedział o co chodzi, ale po chwili okazało się, że jest on wzruszony tym jak wiele osób przyszło nas zobaczyć i jak wiele trudu musieliśmy w to włożyć. Nasi fani nawet nie wiedzieli jak wiele im zawdzięczamy. Zaraz po Keyu zaczął płakać maluszek. Mój maluszek.

Z Jonghyunem byłem blisko już za czasów trainee, ale parą zostaliśmy jakoś rok temu. Nigdy nie myślałem, że zacznę lubić facetów w ten sposób, ale Jonghyun był totalnie w moim typie.

Nie mogłem już tak patrzeć jak Kim płacze w objęciach innego faceta, więc podszedłem i przytuliłem go od tyłu. Jongiee trochę się przestraszył, ale zaraz wtulił się we mnie i kontynuował płacz. Wtuliłem swoją twarz w jego szyję i muskałem ją nosem.
- Hyung jesteś nie sprawiedliwy... – powiedział maknae i przytulił plączącego Keya. Szczerze mówiąc kiedy w grę wchodzi nastrój mojego małego hyunga to nigdy nie myślałem o pozostałych członkach zespołu.
- Ale Jonghyun też płacze... – pocałowałem policzek mojego małego chłopaka na którym poczułem jego łzy.
- Już mi lepiej - powiedział Jonghyun ocierając łzy. Wiedziałem, że w nocy powtórzy się to samo, ale postanowiłem ugryźć się w język i nie kompromitować mojego chłopaka. Kim mimo swojego wybuchowego i czasami lekko irytującego zachowania jest bardzo wrażliwy i delikatny.

Po około godzinie wróciliśmy do hotelu. Onew wraz z Keyem poszli do restauracji, a Taemin poszedł się umyć. Popatrzyłem na Jonghyuna, który słodko spał na kanapie. Nie mogąc się powstrzymać usiadłem koło niego i przyglądałem mu się. Patrzyłem jak cały mój świat śpi w spokoju na zwykłej kanapie w apartamencie. Zacząłem zastanawiać się co stałoby się gdyby nasze fanki dowiedziały się prawdy, ale poczułem czyjś wzrok na sobie.
- Dzień Dobry – powiedział Jonghyun wpatrując się we mnie.
- Cześć słoneczko, jak się spało?
- Dobrze... – ziewnął.
Lekko schyliłem się do Jonghyuna i musnąłem jego usta. Hyung zaczął się odwzajemniać, a wtedy zacząłem składać coraz bardziej namiętne pocałunki na jego rozpalonych wargach. Ciemnowłosy zarzucił swoje ręce na moją szyję, a ja lekko przygryzałem jego wargę. Jonghyun był coraz bardziej podniecony i wyczuwałem to w jego ruchach, ale ja również nie byłem tutaj bez winy. Gwałtownie się odsunąłem na co Jonghyun cicho fuknął.
- Ktoś jest w dormie? – zapytałem.
- Kibum i Onew poszli do... – nie dałem mu dokończyć, ponieważ wpiłem się gwałtownie w jego usta. Hyung mocno się odwzajemniał. Od bardzo dawna miałem ochotę kochać się z nim, ale nie teraz. W tym momencie miałem na niego taką ochotę, że bym go zgwałcił jakby się nie zgodził. Zacząłem szybko rozbierać Jonghyuna. Leżał przede mną nagi i bezbronny. Wpiłem się w jego szyję i zacząłem schodzić ustami w stronę jego sutków. Jonghyun cicho sapał pod wpływem mojego rozpalonego oddechu. Zacząłem ssać i przygryzać jego sutki oraz zostawiałem na nim krwawe malinki. Kątem oka zauważyłem, że „kolega” mojego chłopaka zaczyna stawać na baczność, więc stwierdziłem, że chyba powinienem go przywitać. Złożyłem pocałunek na jego penisie i zacząłem ssać jego podbrzusze. Jonghyun sapał coraz głośniej odchylając głowę do tyłu. Ten widok tak mnie podniecił, że zerwałem z siebie ubrania. Hyung patrzył na moje ciało co jeszcze bardziej mnie podnieciło. Schyliłem się do jego kroku i zacząłem mu obciągać. Jonghyun zaczął jęczeć i sapać. Cicho się zaśmiałem na co Hyung spojrzał na mnie ze złością. Coraz bardziej przykładałem się do sprawiania przyjemności mojemu chłopakowi.
- Minho ja z-zaraz...
- O nie... – podniosłem go na wysokość swoich bioder i gwałtownie w niego wszedłem.
- Ah! – jęknął Jonghyun.
Nie mogłem się powstrzymać i bardzo gwałtownie posuwałem mojego maluszka, który wił się z powodu moich ruchów. Położyłem go na kanapie i ruszałem się coraz gwałtowniej.
- Minho...! N-nie...! – mówił wraz z głębokimi oddechami.
Nie dałem rady przerwać, ponieważ byłem już na skraju. Spuściłem się w niego i pocałowałem go w usta. Jonghyun doszedł wraz ze mną. Patrzyłem na jego twarz, był cały spocony i zmęczony. Mimo wszystko oboje byliśmy już spełnieni.
- Jongie...? – zapytałem się go cicho.
- Co chcesz zboczeńcu? – odpowiedział jak zawsze kąśliwie. Cicho się zaśmiałem i pocałowałem go. Mały lekko się odwzajemnił.
- Kocham Cię...
- Ta, ja ciebie też...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~                         BONUS
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
<z perspektywy Taemina>

W momencie kiedy brałem prysznic usłyszałem dziwne dźwięki dochodzące z salonu. Wystraszyłem się, że menedżer przyszedł aby zobaczyć jak się czujemy, więc szybko ubrałem na siebie szlafrok i wyszedłem przed łazienkę.
- O co...?
Zatkało mnie. Minho i Jonghyun robili "to" na naszej kanapie hotelowej. Szybko wbiegłem z powrotem do łazienki i zsunąłem się po drzwiach. Nigdy nie sądziłem, że zobaczę jak robi to dwóch chłopaków. Czuję się zawstydzony i zażenowany.

środa, 20 stycznia 2016

13. Chanyeol x Baekhyun - Ideał

Hejka tutaj Zeri. Dawno nie pisałam na blogu, ale postaram się wam to wynagrodzić :)


Paring: Chanyeol x Baekhyun
Zespół: EXO
Kategoria: OneShot, Fluff
Opis: Baekhyun ciągle ma przed oczami sceny z przeszłości. Dodatkowo jest zazdrosny o przyjaciela z zespołu. Czy odnajdzie swój ideał?



Zawsze brakowało mi kilku centymetrów.
Mimo iż nie należałem do najniższych.
Słyszałem : "Czemu nie jesteś jak INNI?!"
Mimo iż rodzice mówili - "Ale ty nie jesteś INNI."
Dziewczyny, które mi się podobały bardzo często mnie zbywały przy najbliższej okazji.
Miałem dosyć chodzenia do szkoły. Dosyć wysłuchiwania oszczerstw na mój temat.
Znajdowali się jednak prawdziwi przyjaciele.
Wiedzieli, że miałem marzenie.
Chciałem śpiewać tak, aby ludzie wzruszali się na moich piosenkach. Aby przekazywały uczucia i wszystko co ciąży mi na sercu.
Trafiłem do szkoł, stałem się trainee, po kilku miesiącach ciężkich treningów postanowiono przydzielić mnie do zespołu.
Tak zaczęła się moja przygoda.
Przygoda z EXO.

★ ★ ★ ★ ★

Baekhyun siedział od pół godziny w łazience przygotowując się do wyjścia. Ostatnie pociągnięcia pędzlem i chłopak wyglądał jak milion dolarów. Chwila szczerości? Zawsze tak wyglądał. Dzięki fankom czuł, że zawsze są przy nim. Nawet w najtrudniejszych chwilach.
Ostatnie spojrzenie w lustrze. Blondyn czuł, że może wszystko. Spakował kosmetyczkę do torby od Chena. Była cała czarna, ale Baekhyun zawsze podkreślał, że ten kolor jest uniwersalny i pasuje do wszystkiego. Wyszedł z łazienki i spojrzał na swoich przyjaciół stojących w salonie. Czekali tylko na niego i Laya, który - jak zwykle roztargniony - szukał kluczyków od samochodu.
Baekhyun spojrzał na swoich kolegów z zespołu. Wyglądali jak greccy bogowie.
Każdy w idealnie skrojonym i dopasowanym garniturze,  z perfekcyjną fryzurą. Byli tak przystojni, że nie potrzebowali ani grama pudru czy podkładu na twarzy. Chłopak zawsze porównywał się z nimi, a zwłaszcza ze swoimi przyjacielem Chanyeolem.
Park był według niego ideałem. Był wysoki i przystojny.  Miał wszystko to czego Baekhyun zawsze chciał. Umięśniony, miał piękne włosy oraz zadbane ciało. Chłopak zawsze obserwował swojego przyjaciela z daleka. Na koncertach był zawsze szczęśliwy i przekazywał to uczucie pozostałym. Kiedy szli razem do sklepu spojrzenia wszystkich kobiet zwrócone były ku Chanyeolowi. Blondyn czuł przez to lekkie ukłucie w sercu. Wiedział, że to z powodu zazdrości,  ale nie miał pojęcia o kogo zazdrosny był w tej sytuacji. O Chanyeola czy o dziewczyny, które mogą do niego wzdychać na jego oczach.
- Baekhyun? - w tym momencie nad blondynem pochylał się Park i patrzył mu głęboko w oczy. Niższy spojrzał na niego zaskoczony.
- Masz dzisiaj trochę czasu? - uśmiechnął się - Chciałbym spędzić dziś z tobą wieczór.  Dawno nie mieliśmy okazji pogadać i pograć w jakieś gry...
Byun był lekko zaskoczony propozycją swojego przyjaciela, ale szybko odpowiedział.
- Oczywiście Channie - po czym usłyszeli ciche "Owww" od Sehuna i Suho. Chanyeol i Baekhyun lekko się zaczerwienili, ale po chwili usłyszeli wrzask z pokoju Laya.
- Znalazłem!
Wszyscy zaczęli się głośno śmiać, a po chwili wraz z Layem szli do samochodu.

★ ★ ★ ★ ★

(Po kolacji, w dormie chłopaków)

- I wtedy Xiumin wpadł na kelnera i stłukł szklane popiersie Abrahama Lincolna - Chen mówił to ze łzami w oczach i przyspieszonym odechem, ponieważ był strasznie rozbawiony całą tą sytuacją.
- Zamknij się! - zatkał mu usta Minseok, który był wyśmiewany przez kolegę.
Chen zamajtał do niego perwersyjnie brwiami i wziął go na ręce. Xiumin zaczął się wyrywać, ale Chen szybko mu przerwał.
- Bejbi... Księżniczki tak się nie zachowują... - powiedział i zabrał Koreańczyka do ich pokoju.
Pozostali w tym pokoju zaśmiali się i rozeszli się do swoich. Baekhyun usiadł na swoim łóżku i głęboko westchnął. Położył plecy na łóżku i patrzył w sufit. Minęło około 15 minut od momentu kiedy tak leżał. Po chwili usłyszał głos swojego przyjaciela.
- I jak wyglądam?
Baekhyun spojrzał na Chaneola po czym parsknął śmiechem. Wielkolud ubrany był w jednoczęściową piżamę - Kigurumi Szopa. Blondyn dziko się śmiał, a Chanyeol coraz bliżej do niego podchodził. W końcu usiadł koło starszego i spojrzał na niego.
- Wreszcie szczerze się uśmiechnąłeś - dotknął dłonią policzka Baekhyuna - Z takim nastawieniem wyglądasz najładniej.
Blondyn lekko się zarumienił, ale nie miał pojęcia dlaczego.
- Ostatnio nie miałem najlepszego humoru...
- Wiem - uśmiechnął się - Ale powiesz mi dlaczego?
Baek odwrócił wzrok.
- Więc?
- Ostatnio czuję, że to wszystko mnie przerasta...
Chanyeol zaśmiał się.
- To prawda jesteś z nas najniższy... - lecz nie dokończył, bo wzrok starszego był w stanie w tym momencie przebić go na wylot.
- Już ci nic nie powiem... - odsunął się i usiadł po turecku odwrócony do niego tyłem.
- Baekie - Chan wtulił się w jego plecy - Przepraszam...
Mniejszy westchnął. Zaczął się zastanawiać nad tym co chce powiedzieć Parkowi, ale nie do końca wiedział czy ma ochotę wytłumaczyć cokolwiek.
Chanyeol wpatrywał się w kark Baekhyuna, który lekko trząsł się w jego rękach. Ciągle miał nadzieję, że przyjaciel sam zacznie tłumaczyć co stało się z jego zachowaniem i humorem. Przecież zawsze się dogadywali, ale jego malutki towarzysz ostatnio zachowuje się inaczej. Channie nie wiedział o co chodzi, ale nie chciał zaczynać tematu, bo bał się, że powie jakieś głupstwo i Baekhyun się obrazi.
- Dziś przypomniało mi się o czasach, kiedy byłem w szkole...
Chanyeol wpatrywał się w swojego przyjaciela, który kontynuował historię drżącym głosem.
- No i zrozumiałem, że to dlatego, że nigdy nie byłem idealny...
- Co ty mówisz?! - Park nie dał mu dokończyć - Masz najpiękniejszy głos jaki kiedykolwiek słyszałem, masz piekne ciało i twarz. Dodatkowo jesteś strasznie uroczy! A nawet nie zauważasz ile kobiet i mężczyzn ogląda się za tobą! - wykrzyczał. 
Starszy patrzył na niego lekko zszokowany, a Chanyeol oblał się po chwili rumieńcem. 
- P-przepraszam... - zająknął się.
Baekhyun był strasznie czerwony i nie widział co powiedzieć. Chanyeol kontynuował, ale ciszej. 
- Mówisz, że nie jesteś idealny... Ale dla mnie jesteś... Jesteś moim ideałem. 
Baekhyun nagle wtulił się w Chanyeola. Wyższy wpił się gwałtownie w jego usta i namiętnie całował. Byun nie wiedział co robić, ale zaczął delikatnie muskać jego usta. Chanyeol objął jego pupę i podniósł tak, że starszy siedział na jego udach. Baekhyun zaczął przeczesywać włosy Parka. W tym momencie do pokoju wpadł Sehun, Suho i Lay klaszcząc im. Mniejszy odskoczył od chłopaka jakby go poparzył i przez przypadek rozciął jego wargę. 
- Przepraszam! - powiedział przestraszony. 
Chanyeol dotknął swoich ust z których lekko pociekła krew.
- Zostań tutaj! Pójdę po apteczkę! - Baek wybiegł szybko z pokoju. Ich koledzy z zespołu zaczęli się śmiać.
-  Ideał... - zaśmiał się Chanyeol.




Jeśli wam się podobało to z chęcią przeczytałabym komentarze z waszą opinią ~
☆ Zeri ☆

12. #3 Lay x Suho - Zostań jeszcze chwilę


Nie płacz, jestem przy tobie

        Oddychałem ciężko, leżeliśmy na granatowym materacu w sali do rehabilitacji, mały ciągłe powtarzał, że jemu to nie przeszkadza i nadal będzie przychodził sprawdzać jakie robię postępy na rehabilitacji. W sumie obiecał to też mojej mamie. 
        Jun-myeon podniósł się na łokciach i popatrzył na moją twarz, potem na szybko unoszącą się klatkę piersiową. Tylko uśmiechnąłem się do niego, nie miałem pojęcia co chce zrobić. Znaliśmy się krótko, bo zaledwie kilka tygodni, ale czułem, że to będzie o wiele dłuższa znajomość. Chłopak na prawdę stał mi się bardzo bliski przez ten krótki ale i milo spędzony czas. 
-Mogę? - wyrwał mnie z myśli jego ładny głos. 
        Skinąłem na tak, ale nie wiedziałem co ma w planach. Brunet położył głowę na moim torsie, a dokładniej przy sercu, które teraz waliło 2 razy szybciej z dwóch powodów. Nie miałem nic przeciwko temu, żeby na mnie leżał i słuchał bicia mojego serca, ja natomiast położyłem rękę na jego głowie i kawałek po kawałku układałem każde pasmo jego włosów. Czułem jakby czas zwolnił specjalnie dla nas. Młody wydawał się taki drobny i kruchy w porównaniu do mnie, w tym momencie nie dodałbym go nikomu. 
-Ładnie... 
-Hm? 
-Tak ładnie bije... - wtulił się bardziej we mnie. 
-Moje serce? 
-Yhym... Mógłbym słuchać go ciągle... - poczułem jak się uśmiechnął, a po chwili jak coś moczy mi podkoszulek. 
         Mój przyjaciel zaczął drżeć i płakać. Natychmiast podniosłem się do pozycji siedzącej i mocno go przytuliłem. Trzymał się kurczowo mojego ubrania i płakał nadal, nie wiedziałem co zrobić, pierwszy raz zdarzyło mi się takie coś...
-Hej, młody... Nie płacz... - starałem się go uspokoić głaszcząc go i niszcząc swoją pracę układania jego włosów. 
          Nic mi nie odpowiedział, płakał dalej. Trzymał się mnie mocno i chyba na stałe do mnie przywarł. W sumie nie przeszkadzało by mi to. W pewnym momencie chciałem unieść jego podbródek, popatrzeć mu głęboko w oczy, pochylić się i... Zaraz, czekaj Yixing, nie myśl o tym! Skarciłem się w myślach i wróciłem do rzeczywistości. Postanowiłem już nic nie robić tylko być przy nim, przytulałem go delikatnie, ale na tyle mocno, żeby poczuł, że z nim jestem. Siedzieliśmy tak dopóki nie zaczął pociągać nosem i przestał płakać.
-Już wszystko okey? - zapytałem z troską.
-Mhm... - przetarł oczy i puścił mój podkoszulek. 
          Teraz wyglądał strasznie. Napuchnięte czerwone oczy, drobna, chuda postura, prawie śniada skóra... Podświadomie natychmiast przytuliłem go z powrotem, żeby nikt go nie skrzywdził. Przytuliłem mocniej niż poprzednio, wtuliłem się w jego szyję i zacząłem głaskać po plecach. Brunet drżał nadal i ciągle był zaskoczony tym co zrobiłem. Sam nie wiem co, ani dlaczego... Po prostu nieodparte uczucie, że może mu się coś stać, a ja nawet nie spróbuję go obronić cholernie mnie wkurwia.
-Yi-yixing...? - zapytał cichutko. 
-Tak? - odpowiedziałem mu mruczącym głosem. 
-Wymyśliłem coś dla ciebie... - poczułem jak się uśmiecha. 
         Wyprostowałem się, poprawiłem włosy i popatrzyłem na niego chwilę się zastanawiając. 
-Lay - powiedział wesoło. 
-Co 'Lay'? 
-To będzie Twój pseudonim sceniczny~. A przynajmniej moim zdaniem bardzo ci pasuje... - odwrócił głowę i zarumienił się.
         Uśmiechnąłem się serdecznie. 
-Dziękuję Jun, tobie też coś kiedyś wymyślę... 
-Po co mi? Nie trzeba! - zaśmiał się. 
-Trzeba trzeba - wstałem i podałem mu rękę. 
          Jun miał mieć właśnie badania, więc musieliśmy się rozstać na jakiś czas. Szedłem wtedy gdzieś się przejść. Zwykle chodziłem do ogrodu, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza, ale ostatnio znacznie się ochłodziło i nie mogłem już dłużej tam siedzieć. Mały podsunął mi pomysł, abym zapisywał w zeszycie wszystkie ruchy, które przyjdą mi do głowy, a dopracuję je jak już będę zdrowy. 
       Poszedłem do pokoju, żeby wziąć kartkę i coś do pisania, a potem pójść gdzieś w ciche miejsce. Zaraz, nigdzie nie ma mojego długopisu... Przeszukałem wszystkie szuflady, pod łóżkiem, na parapecie, za szafką i nic... No trudno, znajdzie się pewnie jak już nie będzie potrzebny. Długo nie myśląc poszedłem do sali Myeona. Później mu się przyznam, że szperałem w jego pokoju, żeby znaleźć długopis, ale teraz był mi potrzebny. 
      Wszedłem do pokoju i rozejrzałem się. Wyglądał całkowicie inaczej niż mój. Dokładnie posłane łóżko, obleczone w białą, wręcz śnieżną pościel, brązowy stół, przy nim jedno krzesło. Przy łóżku było jakieś nie znane mi urządzenie, było duże, ale teraz wyłączone. Po drugiej stronie była biała szafka. Właśnie jej szukałem. Podszedłem do niej i otworzyłem szufladę, w środku był chaos. Rozwalone papiery, rysownik, porozrzucane długopisy, ołówki, kredki, pastele i inne, jakaś teczka... Pomyślałem sobie, że jeśli mam czas, a Jun będzie jeszcze trochę zajęty to mogę mu posprzątać. Wyciągnąłem wszystko co było w środku i położyłem na łóżku, najpierw w ruch poszły papiery. Były to jakieś zapiski, albo listy od rodziny z Korei. Miał też rysunek od młodszej siostry, która kazała mu wracać do zdrowia, słodko. Długopisy i inne przybory do rysowania odłożyłem na bok, żeby włożyć je na końcu. Wziąłem jego rysownik. Nie wiedziałem, że młody rysuje, później poproszę go, żeby mi pokazał co tworzy. Następna była teczka... Coś... Coś mnie zmusiło do tego, żeby ją otworzyć. I to chyba był błąd, które będę długo żałować...

//RIMA

piątek, 1 stycznia 2016

11. J-Hope x V - Śnię o tobie

Yaay, pierwszy post w tym roku~ I wreszcie nie EXO xD Z zamówienia od Lukshany dodaję V-Hope'a ^^ Mam nadzieję, że się spodoba ;3


Śnię o tobie

-Najlepszego Jiminnie! - krzyknęliśmy chórem stojąc dookoła naszego solenizanta. 
-Dajcie spokój chłopaki... - zaśmiał się wesoło. 
-Nie nie nie! Nie ma takiej opcji - J-Hope wziął go za rękę i pociągnął do pokoju, gdzie już przygotowany był dla niego tort. 
   Jimin miał dzisiaj urodziny, a J-Hope biegał za nim jak opętany. Przecież to wcale nie dziwne, w końcu są sobie bliscy... Co taki zwykły Taehyung jak ja może zrobić wobec tak mocno wiążącego ich uczucia? Nic. Wiele razy rozmawiałem z Jungkookiem o moich problemach sercowych, ale nigdy nie odważyłem się pójść dalej, a to wkurzało mnie chyba najbardziej. Siedzieliśmy w naszym dormie przy stole, na którym było pełno jedzenia oraz nie mogło zabraknąć alkoholu, w tle leciała muzyka, było ciemno, świeciła tylko kula dyskotekowa, którą J-Hope zamówił specjalnie dla Jimina. Cholerny Park. 
-A może w coś byśmy zagrali? - zaproponował Suga otwierając pierwsze piwo. 
-W butelkę! - krzyknął wesoło Jungkook, który teraz opierał się o Jina. Chyba już sobie coś wypił. 
-Dobra, to ja zaczynam - powiedział solenizant i wziął pierwszą lepszą pustą butelkę. 
   Wypadło na RapMona. Jimin kazał mu wypić całą jedną czystą najszybciej jak potrafi. Na miejscu Monstera bym się nie zgodził, ale głupie to takie, że szkoda gadać, ledwie wypił połowę i wylądował za kanapą, gadając do samego siebie. A skoro nie mógł już grać, ktoś inny musiał ponownie zakręcić. 
-Jungkook - powiedział ze sprośnym uśmieszkiem Suga. 
-Hm? - odpowiedział mu młodszy przechylając głowę lekko na bok. 
-Lubisz Jina hyunga, tak? 
-Bardzo~. 
-To zaciągnij go do łóżka, a dalej on już sam Cię poprowadzi - zaśmiał się raper i wziął łyk piwa. 
   Na te słowa Kookie od razu się zarumienił i spojrzał na Jina zawstydzony. Starszy tylko się uśmiechnął i pocałował go w głowę. 
-Dobra, ale zanim pójdziemy to zakręcę... - Jungkook wyciągnął rękę po butelkę. Był najbardziej nietrzeźwy z nas wszystkich. Widocznie był jeszcze na to za młody. 
   Brałem już swoje drugie piwo. Popatrzyłem zazdrosny w stronę Jimina i Hobiego, którzy bawili się w najlepsze. Burczałem ciągle coś pod nosem, na szczęście muzyka wszystko zagłuszała i nikt nic nie słyszał. Pomyślałem w pewnym momencie, co by było gdyby Suga trafił na mnie i kazał mi zrobić to z J-Hope'm. Najpierw przysiadłbym się bliżej, położył rękę na jego dłoni i przysunął swoją głowę do jego. Nadgryzłbym lekko płatek jego ucha, po czym przejechał po nim językiem zostawiając mokre ślady, a na koniec wyszeptałbym mu, żeby brał mnie tak mocno jak tylko może, dotykał po całym ciele i ostro się ze mną zabawiał... O kurwa, chyba z tego wszystkiego się podnieciłem... 
-Pocałuj hyunga Hobiego~. 
   Co? Kookie trafił na Jimina? Nie, nie może być... Popatrzyłem przerażony na J-Hope'a, który zrobił to samo i nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiechnął się do mnie uroczo i wstał. Coś tu nie gra... Spuściłem głowę i zobaczyłem, że butelka wskazuje na mnie, a kiedy już podniosłem wzrok J-Hope siedział obok mnie. 
-Dzieciaku, idźcie już, nie powinieneś tego oglądać! - krzyknął Suga do maknae, który ledwo się trzymał na nogach i w rzeczywistości to Jin prowadził go na górę, a nie na odwrót. 
   Ciągle patrzyłem w dół i właśnie sobie uświadomiłem, że może zobaczyć, jak bardzo jestem podniecony. 
-Ej, ale żeby było śmiesznie to weźcie zróbcie jeszcze jakąś grę wstępną! - zaśmiał się Jimin i rzucił gdzieś pustą puszką po piwie. Zamiast usłyszeć jak pada na ziemię, usłyszeliśmy głośne 'Ała' Namjoona. Cóż... 
- Cześć mała, zrobiłaś coś z włosami? - Hobi rzucił mi szalone spojrzenie. 
-Nie pogrążaj się... - syknąłem cicho. 
- Pamiętasz nasz ostatni pocałunek? Byłem tak podekscytowany, że aż potem prawie Cię skopałem - puścił mi oczko. 
-Nie prawie, tylko tak było! 
   Chyba nie powinienem był podnosić głowy. J-Hope natychmiast wpił się w moje wargi i bez ogródek wcisnął swój język. Nie dał mi nawet zaczerpnąć tchu! Zacisnąłem rękę na jego koszulce, ale jemu to nie przeszkadzało, pochylał się nade mną coraz bardziej, aż leżałem pod nim na kanapie, a jego kolano wpinało się w moje krocze. Nie miałem już siły się opierać i za każdym razem mocniej oddawałem pocałunki. Cholera, teraz stoi mi bardziej, niż kilka chwil temu... 
-Całujesz tak... Nieziemsko... - mówił mi przez pocałunek. 
-Może dlatego, że jest kosmitą? - wtrącił Suga. 
   Pokazałem mu fucka, nikt nie miał prawa przerywać mi tej chwili. 
-Hobi... Chodźmy... Do pokoju... - przerwałem pocałunek i spojrzałem mu w oczy. 
-Wujek Hobi nie wie, czy jest na to gotowy... - podniósł się i lekko odsunął. 
   Jak zawsze musiałem coś palnąć. Ostatnia nadzieja w tym, że jest pijany i może niczego nie będzie pamiętał rano. Usłyszałem jego śmiech. 
-Chodź, przelecimy się na górę twoim latającym spodkiem i wracamy~. 
   Jego prymitywne żarty już mnie nie śmieszyły, ale teraz to ja był mógł zanieść go do tego łóżka. 
   Zerwałem się szybko i chwyciłem go za rękę. Kiedy już szliśmy w stronę mojego pokoju J-Hope sam zaczął mnie zaciągać do łóżka. Na myśl o tym co tu zaraz zajdzie zalał mnie rumieniec. 
-Hej, chyba się nie boisz...? 
-C-co? Ja? Nie! - myślał, że jestem słaby w te klocki? Miałem już wiele okazji do wyobrażania sobie scen z nami w roli głównej kiedy to pierwszy raz uprawiamy stosunek... 
-No to chodź bejbe - popchnął mnie na łóżko i w jednej chwili pozbawił wszystkich ubrań. 
   Hoseok uśmiechnął się na widok mojego stojącego członka i od razu wziął się do roboty. Z początku ugniatał go delikatnie i szeptał mi swoje głupie teksty typu: 'Na twojej planecie też jest tak gorąco?' albo 'Przeleciałbym Cię przez cały kosmos'. Ale w tym momencie to nie było ważne, miałem Hobiego tylko dla siebie i nikogo innego i żadne J-miny, ani SuHope'y nie wejdą mi w drogę. 
   Zostawił mnie przed dojściem. Tak po prostu zabrał swoją cholernie przyjemną rękę i zostawił. Ale ja nie zostawię jego, nie ma takiej opcji. Zamieniłem nas szybko miejscami i zdjąłem z niego ubrania równie szybko co on ze mnie. Temperatura w pokoju rosła, wszędzie było ciemno, ubrania niedbale leżały na ziemi, zza ściany wydobywały się cichutkie jęki Jungkooka. Tak, to była chwila, w której J-Hope przestanie być prawiczkiem, a ja stracę dziewictwo ze swoim przyszłym chłopakiem. Usiadłem na jego biodrach i pocierałem nasze dwa członki. Nie spodziewałem się, że Hobi podnieci się tak szybko. 
   Nie musiałem długo czekać, aby Hoseok domagał się więcej, nakierował mnie na swoją męskość i gwałtownie przycisnął do końca. Nie myślałem, że ból będzie taki wielki jak i przyjemność, której mi dostarczył. Moje ciało wyginało się w łuk pod wpływem jego tempa i pchnięć, brakowało nam tchu, ale nie przeszkadzało nam to, kochaliśmy się oboje mocno i gorąco. 
-Hoseok... - jęknąłem. 
-V, V... - zaczął sapać mi do ucha. - Tae. Taehyung... TAEHYUUUUNG!! 
-AAAA!
   ... 
   I zgadnijcie co się okazało... 
-Czemu ujeżdżasz poduszkę Tae? - stał nade mną nie kto inny jak J-Hope. 
-E? - popatrzyłem na siebie. Leżałem na podłodze z poduszką, która miała dużą plamę. Dobrze, że doszedłem tam, a nie na całą pościel.
-Śniło ci się coś ciekawego? - uśmiechnął się wesoło i niebezpieczne przybliżył do mojej twarzy. 
-Idź sobie... - spuściłem głowę w dół. 
-Oj no, nie bądź taki! - zaczął mnie tykać palcem w ramię. 
   Odsunąłem jego rękę wbrew mojej woli i wstałem tak, aby nie widział plamy. Nic już mu nie powiedziałem tylko skierowałem prosto do łazienki. Usiadłem na toalecie, rzuciłem poduszkę na ziemię i zacząłem płakać. Czemu? Sam nie wiem, po prostu ten sen był tak realistyczny, że naprawdę uwierzyłem, że tak może się stać... 
   Kiedy już przestałem się mazać, postanowiłem się ogarnąć. Wziąłem prysznic, ubrałem się, nałożyłem trochę makijażu na twarz i pozbyłem się dowodów zbrodni z poduszki. Wziąłem głęboki wdech i wyszedłem z łazienki, po czym podreptałem do kuchni, bardzo zgłodniałem. Wszyscy już wstali i siedzieli w salonie. 
   Przywitałem się ze wszystkimi po drodze i wszedłem do kuchni. Wziąłem bochenek chleba i zacząłem go kroić kiedy usłyszałem za plecami głośny krzyk. 
-Hoseok durniu! - aż podskoczyłem w miejscu.
   Zaśmiał się. 
-Czego chcesz? - wróciłem do krojenia. 
-Nic, tak tylko sobie pomyślałem, że stoisz po dobrej stronie noża... 
   Cicho zacząłem się śmiać, sam nie wiem czemu. 
-A miałbym stać po drugiej? 
-Nie! - krzyknął od razu. - Znaczy... No wiesz o co mi chodzi - uśmiechnął się. 
-Taaa, jasne - westchnąłem głośno i odwróciłem się, żeby wziąć masło, ale przede mną stał Hobi. Dzieliło nas może jakieś 4 centymetry...  
-H-hobi...? - popatrzyłem na niego wystraszony. 
-Nie mówisz mi czegoś Taehyung... 
-Czego...? - odwróciłem głowę na bok. 
-Zabrałeś moją bieliznę prawda? Masz ją? Brakuje mi jednej pary, na pewno masz ją ty... 
   Walnąłem sobie głośnego facepalm'a w głowę. Na co ja liczyłem? 
-Nie, nie mam jej. - odsunąłem go i wyciągnąłem rękę po masło kiedy Hoseok przyparł mnie mocno do blatu. 
   Popatrzyłem na niego zaskoczony. Czy to jakiś cholerny kolejny sen? 
-Jesteś dziwny V... I nie tylko dlatego, że jesteś kosmitą, ale unikasz mnie... 
-Wcale nie. 
-Tylko Suga mnie unika, bo mówi, że jestem za głośny i że wszędzie mnie pełno - zrobił smutną minę. - Ale to nie ważne, wytłumacz mi... 
-Co ci niby mam wytłumaczyć?! To ty jesteś jakiś z kosmosu, nie potrafisz zauważyć tak błahej rzeczy, że Cię k-... 
   Pocałował mnie. Hobi mnie pocałował! 
-To właśnie chciałem usłyszeć - uśmiechnął się uroczo, a ja zalałem się rumieńcem. 
-Jungkook ci powiedział...? - spytałem zawstydzony. 
-Nie, sam się domyśliłem - uśmiechnął się. 
-Jak...? 
-No wiesz, dzisiaj w nocy jęczałeś moje imię: 'Hoseok! Ah, kya, Hoseok!!' - powiedział to imitując mój głos. 
   Zarumieniłem się. 
-Cicho głuptasie... 
-Skoro chcesz - uśmiechnął się i pocałował mnie. 
   Z czasem nie miałem już siły, aby się opierać, objąłem jego szyję i oddałem mu się cały w namiętnym pocałunku. Przyparł mnie mocniej do blatu i wsunął kolano w moje krocze, na co jęknąłem zalotnie. 
-Zrobimy to tak jak w twoim śnie? - uśmiechnął się szyderczo. - Po twoich dźwiękach stwierdziłem, że było gorąco... 
-A i owszem, było... - patrzyłem w okno, żeby sam przejął inicjatywę. 
-Więc nie zrobimy tego tak jak ci się śniło... - wziął mnie na ręce i ruszył w stronę swojego pokoju. 
-Co ty...? 
-Zrobię to o wiele razy lepiej - rzucił mnie na łóżko i usiadł okrakiem na moich biodrach. 
-J-HOPE!! - krzyknąłem, a potem już straciłem zmysły, wręcz się pod nim rozpłynąłem od gorąca, którym emanował.
   Kocham Cię Hobi...

//RIMA

poniedziałek, 30 listopada 2015

10. #2 Lay x Suho - Zostań jeszcze chwilę


Jeszcze nie jest tak źle

     Wyszedłem z sali, ledwo trzymając się na kulach. Minąłem już pokój służbowy pielęgniarek, toaletę i szedłem właśnie do pokoju, gdzie mógłbym zrobić sobie kawę, ale kiedy miałem już złapać za klamkę... 
-Nic ci nie jest? - szybko przykucnął przy mnie jakiś chłopak. 
-Jeszcze żyję... - westchnąłem i rzuciłem w cholerę te kule.
  Naprawdę nie szło mi posługiwanie się nimi, wystarczyła jedna chwila bym tylko znalazł się z hukiem na ziemi. Młody w popłochu je podniósł i delikatnie oparł o ścianę, po czym wyciągnął do mnie rękę i serdecznie się uśmiechnął. Był szczęśliwy? Siedzi w szpitalu, może tu zostać nie wiadomo ile, może jest poważnie chory, a tak się zachowuje? Nie, naprawdę tego nie rozumiem...           Chwyciłem jego dłoń i wstałem powoli, lecz z małą trudnością, bo ciemnowłosy chłopak był dość drobny. Wsparłem się na jego ramieniu, a on wprowadził mnie do pokoju i usadowił na niebieskim krześle przy zielonym stoliku, a po chwili przyniósł moje kule. Rozejrzałem się po pokoju. Było tu sporo miejsca, może połowa sali gimnastycznej, ściany czerwono-fioletowe, podłoga pokryta gumoleum w kwiatki i roślinki, a to wszystko dopełniały białe meble kuchenne jak i również białe roboty kuchenne, moim zadaniem to nie było ciekawe zestawienie, bardzo nie ciekawe.... 
-Dziękuję... - wydusiłem wreszcie z siebie.
-Ale to nic~ - uśmiechnął się do mnie uroczo przekrzywiając lekko głowę na bok, w stronę lewego ramienia. 
      Miałem z nim o czymś rozmawiać? Sam do mnie podszedł, o nic go nie prosiłem. 
-Jak masz na imię? - ciągle mi się przyglądał. 
-Yixing... 
-A ja jestem Jun-myeon, ale pielęgniarki i większość innych pacjentów mówią do mnie też Suho - uśmiechnął się i podał mi rękę. 
    Wyciągnąłem dłoń i uścisnąłem ją delikatnie, naprawdę myślałem, że mogę mu coś zrobić nawet tym...
-Trochę dziwne imię...
-Wiem, już to słyszałem - roześmiał się. - Może dlatego, że jestem Koreańczykiem, a w Chinach jestem na badaniach... Przynieść ci coś do picia? - wstał. 
-Nie, już sobie poradzę.. - wyciągnąłem rękę po kule, ale Suho odsunął je ode mnie. 
-Pozwól, że ja to zrobię - powiedział trochę stanowczo. - Co ci przynieść?
-Chciałem napić się kawy... - patrzyłem na niego z ciągle zdziwiony. 
      Wstał i poszedł, wydawał mi się jakiś zgaszony... Za chwilę wrócił z moją kawą. 
-Co ci się stało? - przyglądał się mojemu kolanu. 
      Nie miał za grosz tupetu, ciekawski gówniarz. 
-A bardzo cię to obchodzi? - westchnąłem. 
-Tak - uśmiechnął się jak poprzednio, a ta dziwna aura jego stanowczości zniknęła. 
     Chwilę patrzyłem na niego z małym zażenowaniem, ale może trochę go wykorzystam, dla zabicia czasu. 
-Miałem mały wypadek i problem z kolanem... 
-Od tego się nie umiera - roześmiał się. 
      Ścisnąłem pięści, ale wreszcie nie wytrzymałem, przypadkiem rozlałem na stół nie naruszoną kawę. 
-Co ty możesz o tym wiedzieć?! Po co mam żyć, skoro nie będę mógł robić tego co kocham? Nie znasz mnie, więc nie pierdol jakichś głupot, gówniarzu. 
     Wstałem i chwyciłem za kule. Szedłem z nimi naprawdę dziwnie, ale nie umiałem, więc co się dziwić. Rzuciłem się z powrotem do łóżka i zawiesiłem nogę w górze. Cholera, naprawdę mnie wkurwił. 
      Kilka godzin potem przyszła moja mama w odwiedziny, oczywiście bez ojca. Przyniosła mi trochę owoców, jakiś sok i gazetę, żebym zbytnio się nie nudził. 
-Wiesz co, spotkałam pod twoim pokojem jakiegoś chłopca...
    Popatrzyłem na nią zaskoczony.
-Mówił, żebym przekazała ci, że przeprasza i tak dalej...
-Wpuść go tu... 
      Lekko się zdziwiła na te słowa, ale zrobiła tak jak prosiłem. 
-Myeon, to moja mama, mamo to Myeon... 
-Dzień dobry - uśmiechnął się do mojej mamy i podał jej rękę. 
-Witaj chłopcze - zrobiła to samo co on. 
     Niestety nie mogła zostać na długo, było już późno i zaraz miała ostatni pociąg do domu, więc musiałem zostać z młodym sam na sam. 
    Jak się okazało w sumie nie był taki zły. Dowiedziałem się, że jest tu już od 6 miesięcy, mieszka w Korei Południowej, choruje na serce - przy tym wątku wolał więcej nie mówić - oraz że jest tu zupełnie sam. Chyba źle go oceniłem na początku, nasza znajomość zapowiada się bardzo obiecująco, ale jedno mnie martwi...

//RIMA