środa, 20 stycznia 2016

12. #3 Lay x Suho - Zostań jeszcze chwilę


Nie płacz, jestem przy tobie

        Oddychałem ciężko, leżeliśmy na granatowym materacu w sali do rehabilitacji, mały ciągłe powtarzał, że jemu to nie przeszkadza i nadal będzie przychodził sprawdzać jakie robię postępy na rehabilitacji. W sumie obiecał to też mojej mamie. 
        Jun-myeon podniósł się na łokciach i popatrzył na moją twarz, potem na szybko unoszącą się klatkę piersiową. Tylko uśmiechnąłem się do niego, nie miałem pojęcia co chce zrobić. Znaliśmy się krótko, bo zaledwie kilka tygodni, ale czułem, że to będzie o wiele dłuższa znajomość. Chłopak na prawdę stał mi się bardzo bliski przez ten krótki ale i milo spędzony czas. 
-Mogę? - wyrwał mnie z myśli jego ładny głos. 
        Skinąłem na tak, ale nie wiedziałem co ma w planach. Brunet położył głowę na moim torsie, a dokładniej przy sercu, które teraz waliło 2 razy szybciej z dwóch powodów. Nie miałem nic przeciwko temu, żeby na mnie leżał i słuchał bicia mojego serca, ja natomiast położyłem rękę na jego głowie i kawałek po kawałku układałem każde pasmo jego włosów. Czułem jakby czas zwolnił specjalnie dla nas. Młody wydawał się taki drobny i kruchy w porównaniu do mnie, w tym momencie nie dodałbym go nikomu. 
-Ładnie... 
-Hm? 
-Tak ładnie bije... - wtulił się bardziej we mnie. 
-Moje serce? 
-Yhym... Mógłbym słuchać go ciągle... - poczułem jak się uśmiechnął, a po chwili jak coś moczy mi podkoszulek. 
         Mój przyjaciel zaczął drżeć i płakać. Natychmiast podniosłem się do pozycji siedzącej i mocno go przytuliłem. Trzymał się kurczowo mojego ubrania i płakał nadal, nie wiedziałem co zrobić, pierwszy raz zdarzyło mi się takie coś...
-Hej, młody... Nie płacz... - starałem się go uspokoić głaszcząc go i niszcząc swoją pracę układania jego włosów. 
          Nic mi nie odpowiedział, płakał dalej. Trzymał się mnie mocno i chyba na stałe do mnie przywarł. W sumie nie przeszkadzało by mi to. W pewnym momencie chciałem unieść jego podbródek, popatrzeć mu głęboko w oczy, pochylić się i... Zaraz, czekaj Yixing, nie myśl o tym! Skarciłem się w myślach i wróciłem do rzeczywistości. Postanowiłem już nic nie robić tylko być przy nim, przytulałem go delikatnie, ale na tyle mocno, żeby poczuł, że z nim jestem. Siedzieliśmy tak dopóki nie zaczął pociągać nosem i przestał płakać.
-Już wszystko okey? - zapytałem z troską.
-Mhm... - przetarł oczy i puścił mój podkoszulek. 
          Teraz wyglądał strasznie. Napuchnięte czerwone oczy, drobna, chuda postura, prawie śniada skóra... Podświadomie natychmiast przytuliłem go z powrotem, żeby nikt go nie skrzywdził. Przytuliłem mocniej niż poprzednio, wtuliłem się w jego szyję i zacząłem głaskać po plecach. Brunet drżał nadal i ciągle był zaskoczony tym co zrobiłem. Sam nie wiem co, ani dlaczego... Po prostu nieodparte uczucie, że może mu się coś stać, a ja nawet nie spróbuję go obronić cholernie mnie wkurwia.
-Yi-yixing...? - zapytał cichutko. 
-Tak? - odpowiedziałem mu mruczącym głosem. 
-Wymyśliłem coś dla ciebie... - poczułem jak się uśmiecha. 
         Wyprostowałem się, poprawiłem włosy i popatrzyłem na niego chwilę się zastanawiając. 
-Lay - powiedział wesoło. 
-Co 'Lay'? 
-To będzie Twój pseudonim sceniczny~. A przynajmniej moim zdaniem bardzo ci pasuje... - odwrócił głowę i zarumienił się.
         Uśmiechnąłem się serdecznie. 
-Dziękuję Jun, tobie też coś kiedyś wymyślę... 
-Po co mi? Nie trzeba! - zaśmiał się. 
-Trzeba trzeba - wstałem i podałem mu rękę. 
          Jun miał mieć właśnie badania, więc musieliśmy się rozstać na jakiś czas. Szedłem wtedy gdzieś się przejść. Zwykle chodziłem do ogrodu, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza, ale ostatnio znacznie się ochłodziło i nie mogłem już dłużej tam siedzieć. Mały podsunął mi pomysł, abym zapisywał w zeszycie wszystkie ruchy, które przyjdą mi do głowy, a dopracuję je jak już będę zdrowy. 
       Poszedłem do pokoju, żeby wziąć kartkę i coś do pisania, a potem pójść gdzieś w ciche miejsce. Zaraz, nigdzie nie ma mojego długopisu... Przeszukałem wszystkie szuflady, pod łóżkiem, na parapecie, za szafką i nic... No trudno, znajdzie się pewnie jak już nie będzie potrzebny. Długo nie myśląc poszedłem do sali Myeona. Później mu się przyznam, że szperałem w jego pokoju, żeby znaleźć długopis, ale teraz był mi potrzebny. 
      Wszedłem do pokoju i rozejrzałem się. Wyglądał całkowicie inaczej niż mój. Dokładnie posłane łóżko, obleczone w białą, wręcz śnieżną pościel, brązowy stół, przy nim jedno krzesło. Przy łóżku było jakieś nie znane mi urządzenie, było duże, ale teraz wyłączone. Po drugiej stronie była biała szafka. Właśnie jej szukałem. Podszedłem do niej i otworzyłem szufladę, w środku był chaos. Rozwalone papiery, rysownik, porozrzucane długopisy, ołówki, kredki, pastele i inne, jakaś teczka... Pomyślałem sobie, że jeśli mam czas, a Jun będzie jeszcze trochę zajęty to mogę mu posprzątać. Wyciągnąłem wszystko co było w środku i położyłem na łóżku, najpierw w ruch poszły papiery. Były to jakieś zapiski, albo listy od rodziny z Korei. Miał też rysunek od młodszej siostry, która kazała mu wracać do zdrowia, słodko. Długopisy i inne przybory do rysowania odłożyłem na bok, żeby włożyć je na końcu. Wziąłem jego rysownik. Nie wiedziałem, że młody rysuje, później poproszę go, żeby mi pokazał co tworzy. Następna była teczka... Coś... Coś mnie zmusiło do tego, żeby ją otworzyć. I to chyba był błąd, które będę długo żałować...

//RIMA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz